sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XII


Nie każ mi czekać - długo tak...
Aż się pojawisz przy mnie znów...
Bo tak mi bardzo - Ciebie - brak...
Brak Twego ciepła... Twoich - słów.
Nie każ mi czekać - chwili - dłużej...
Na powrót Twój - tak upragniony...
Na łódce marzeń mych - niedużej...
Wypływam z każdym snem - stęskniony.
I wypatrując Cię - z oddali...

Pół roku później:

Bella:

Od dnia kiedy dowiedziałam, że Edward jest w śpiączce nie opuszczam szpitala. Wychodzę tylko aby pójść coś zjeść i spać. Całe dnie spędzam w jego sali. Mówię do niego wspominam chwilę kiedy spotkałam i byliśmy przyjaciółmi mogłam liczyć na niego w każdej sytuacji. Dla mnie w tej chwili nie liczy się nic oprócz tego aby Edward wybudził się ze śpiączki i mogliśmy dalej być szczęśliwi i planować wspólną przyszłość. W związku z mają chorobą okazało się, że to jest krwiak który z czasem sam się wchłaniał i nie trzeba było operować. Teraz muszę nadrobić w szkole ale w tym pomagają mi Alice, Rose, Emm i Jazz przynoszą mi lekcje pomagają uczyć się i tłumaczą to czego nie rozumiem. Starają się jak mogą ale mi jest trudniej gdyż nie mogę wtulić się w bezpieczne i silne ramiona Edwarda ani usłyszeć jego głosu leży na łóżku jakby spał i był w swojej krainie snów. Zawsze mogę liczyć na wsparcie nie tylko moich rodziców ale też rodziców Edwarda. Kiedy tak siedziałam w sali przyszedł lekarz aby sprawdzić stan Edwarda.

- Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem
- Witam doktorze - przywitałam nie patrząc na niego.
- Jest jakaś poprawa ? - odwaracając w jego stronę
- Niestety ale nie. Dalej trzeba mieć nadzieję, że jednak postanowi wrócić do nas. - odpowiedział
- Bello powinnaś iść do domu odpocząć bo siedzisz cały czas przy nim.
- Nie - odpowiedziałam.
- Pójdziesz wtedy gdy będzie ktoś przy nim siedział? - zapytał nie ustępując
- Tak - odpowiedział po glębszym zastanowieniu.
- Dobrze w takim razie idę załatwić kogoś na zastępstwo.

Carslie :

Siedziałem w pokoju lekarskim i uzupełniałem dokumenty. Zastanawiałam się jak mogę pomóc własnemu dziecku. Niby jestem lekarzem a nie mogę zrobić nic kiedy trzeba pomóc Edwardowi. Trzeba czekać aż sam zechce wrócić. Nagle do pokoju wszedł Alex.

- Witaj Alex - przywitałem się
- Cześć - odpowiedział
- Czy możesz zadzwonić do kogoś aby przszedł i zamienił się z Bellą?
- Jasne... Już dzwonie. Jak udało Ci się ją namówić do tego aby odpoczęła? - Zapytałem się
- Nie było to trudne, - odpowiedział
- Musiałem tylko obiecać, że ktoś będzie przy nim siedział gdy ona będzie odpoczywać.
- Że ja na to szybciej nie wpadłem - zastanawiałem się.
Idę zadzwonić. Wyszedłem z pokoju.

Alice :

Siedzieliśmy wszyscy u mnie w domu i zastanawialiśmy jak możemy pomóc Belli przez to wszystko przejść. Ona najbardziej to przeżywa choć stara się pokazać, że wszystko jest w porządku to ja i tak wiem, że nie tylko obwinia się o wypadek który nie był z jej winy. Kiedy tak siedzieliśmy i każdy bił się ze swoimi myślami i zastanawialiśmy się jak możemy pomóc ale nic nikomu nie przyszło do głowy aż szkoda no ale cóż. W pewnym momencie usłyszałam, że dzwoni na dale telefon ale nie chciało się mi ruszyć aby odebrać a poza tym mama była na dole więc ona może.

Esme:
 Byłam akurat w kuchni i przygotowywałam obiad. W pewnym momencie zadzwonił telefon więc poszłam odebrać bo nikt inny nie kwapił się do tego. 

- Słucham? Witaj kochenie. - przywitałam się.
- Witaj Esme. Czy jest w domu Alice? - Zapytałem
- Stało się coś? - Zapytałam 
- Nie... Ale jest mi potrzebna Alice - odpowiedziałem
- uff to dobrze. Zaraz ją zawołam.
- Alice - krzyknełam
-Tak? - odkrzyknęłam
- Zejdź na dól tata do ciebie dzwoni..
- Cześć tato. Co tam?
- Cześć Ali. Możesz przyjechać do szpitala aby zastąpić Bellę przy łóżku Edwarda? - Zapytałam
- Tak nie ma problemu. Będę za pół godziny.

Alice:

Wróciłam do pokoju aby się przebrać i przygotować się do wyjścia. W między czasie gdy się przygotowywałam opowiedziałam reszcie po co dzwonił mój tata. Powiedzieli, że pojadą ze mną i Jasper zabierze Bellę do domu. Po niespełna 15 min byłam gotowa do wyjścia i pojechaliśmy do szpitala. Od razu po przyjściu do sali Edwarda Jazz zabrał Bellę. Po dwóch godzinach od wyjścia Belli ze szpitala z Edwardem działo się coś niepokojącego...
- Emm idź po lekarza - krzyknęłam

 Każdy nowy dzień jest kwiatem
Który zakwita w naszych rękach
Tam gdzie się kocha, nigdy nie zapada noc.
Serce to cząstka człowieka,
Które tęskni, kocha i czeka.
**********************************************************************************
Jest to już ostatni rozdział..... Zostało mi tylko napisać Epilog. Dziękuję za komentarze pod rozdziałami.

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XI




Jednego dotyku Twojego mi brakuje...
Jednego nawet słowa prostego dziękuję...
Jednego całusa na do widzenia...
Jednego zwykłego spojrzenia...
Jednego dnia by tuliły mnie Twoje dłonie...
Nawet tego, gdy gładzisz delikatnie moje skronie...
Jedynego w świecie uśmiechu...
Jedynych łez radości lecz słonych...
Jedynego oddechu...
Tak bardzo mi brakuje dni z Tobą spędzonych...

- tak? – stały tak i wpatrywały się w chłopaków.
- Miał wypadek i jest tutaj w szpitalu – odpowiedzieli
- Jak to się stało? – Spytała Alice
- Nikt tego nie wie.
Trzeba teraz zastanowić się jak to wszystko przekazać Belii. Najlepiej będzie to zrobić za kilka dni. Każdy się zastanawiał w jaki sposób przekazać to Belli, która jeszcze nie jest do końca zdrowa.
Leże w Sali zupełnie sama i czekam aż przyjdzie Edward. Alice przyniosła mi kilka książek abym nie nudziła się gdy nikogo nie ma ze mną. Minęła może godzina i do sali weszli moi przyjaciele ale wśród nich nie było Edwarda. Pytającym wzrokiem spojrzałam na Alice. Ona szybko odwróciła wzrok ode mnie jakby coś ukrywała. Nie wytrzymałam ciszy panującej w sali i w końcu zapytałam.
- Alice? – zapytałam
- Tak? – odpowiedziała.
- Czy stało się coś?
- Nie…. – zawahała się
- Na pewno? – chciałam się upewnić.
- tak… jasne, że tak. Jakby coś się stało powiedziałabym Ci. – odpowiedziała ale dalej nie patrzyła mi w oczy tylko wodziła po sali.
Czułam, że coś przede mną ukrywają ale nie chciałam ciągnąć tego tematu jednak było widać po ich zachowaniu, że nie wszystko jest dobrze. Siedzieli ze mną do późnego wieczora aż w końcu przyszła pielęgniarka i wygoniła wszystkich. Któregoś dnia poprosiłam Alice aby przyniosła mi mój zeszyt, w którym zapisywałam swoje myśli i odczucia oraz różnego rodzaju wiersze. Następnego dnia przyniosła mi go ale szybko wyszła tłumacząc się pilnymi sprawami ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Postanowiłam sobie przeczytać niektóre z nich. Znalazłam takie, które mi się najbardziej podobały.

Czasami sobie myślę,
jak kocham Ciebie...
Czasami za to,
nienawidzę sam siebie.
Moje uczucie chociaż się wznosi...
„A moje serce bije dla Ciebie.
Nasze dłonie nigdy nie dotkną siebie.
Smutny wierszyk więc piszę...
Może, Bóg się zlituje i się pod nim podpisze.
Wyrażając zgodę na miłość naszą.
Wysyłając Amora, który przekona Cię.
Byś wyszeptała mi, że kochasz mnie.”

„Ty wiesz, że nie lubię swojego cienia,
bo wlecze się po ziemi i ciągle się zmienia...
A taki ciemny, jakby chował pod sobą półdiablę,
które złe myśli podsuwa mi nagle...
I wtedy widzę tylko ciemne kolory,
to, co złe i brzydkie, jakby wyszło z jakieś nory
wyszły czarne cienie, by zasłonić słońce
i calutką ziemię, i to, co jest piękne, i dobre...
A zapominam wtedy , że Ty mi pomożesz.
Że stoisz przy mnie cały,
po to, by cienie całkiem poznikały.
Dlatego taki jasny, przyjacielu mój,
gdy gaśnie to, co dobre przy mnie zawsze stój.”

Kilka dni później….
Nadszedł dzień w którym Bella dowie się, że Edward miał wypadek. Wszyscy zebrali się pod salą Belli i debatowali który z nich ma to jej powiedzieć.
- Jasper ty powiesz Belli. – powiedziała Alice
- No dobrze niech Wam będzie – Odpowiedziałem
- Bella posłuchaj to może być trudne… Edward miał wypadek
- Co?! – zapytałam
- Jechał za szybko i nie dał rady zahamować na zakręcie.
- Nic mu nie jest prawda ? – Dopytywałam się
- Nie ale…. Zapadł w śpiączkę i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się z niej wybudzi. – odpowiedział L.
Po tym co usłyszałam od Jaspera to wpadłam w histerię i nie mogłam się uspokoić. Musieli wezwać lekarza aby dał mi coś na uspokojenie ale ja nie chciałam jednak byli nie ugięci i dali zastrzyk. Po paru minutach uspokoiłam się i zapadłam w sen.


 Chcę być deszczem.
Zaklęta w maleńkich kropelkach
Delikatnie muskać Twoją twarz...

Chcę być wiatrem.
Nieświadomie, lecz z miłością
Dotykać Twego ciała, Twoich włosów...

Chcę być słońcem.
Aby każdy, nawet najmniejszy promień
Patrzył prosto w Twe piękne oczy...

Chcę być śniegiem.
Aby każdy biały płatek
Rozpływał się czując ciepło Twych ust...

**********************************************************************************
To już przedostatni rozdział :) Dziękuję, że czytacie to co jeszcze pisze :)

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział X


 Ciemność...
Pustka...
Załamanie...
Ściga mnie potwór zwany życiem...
Plecie swą ogromną pajęczą sieć
I tylko czeka na bezbronną osobę
Zbyt słabą by się bronić...
Złapał mnie... świat...
Wgryza się we mnie jak zaplątaną w sieci muchę...
Pożera mnie, wgryza się we mnie coraz głębiej i głębiej...
Nie widzę już jasności...
Nadzieja prysła...
Płomień zgasł...
A świat wgryza się we mnie...
Pożera mnie...
W całości...
Do granic...
Ja już nie istnieję...


Bella:


Sali wszedł lekarz.
 - Panie doktorze wiadomo już, co mi jest?
 Stał spojrzał na mnie i nie wiedział co ma powiedzieć. Stał tak kilka mi minut aż w końcu raczył coś powiedzieć. Poprosił tylko aby wyszedł Edward oraz Matt, który był wtedy w pokoju. Obaj wyszli, ale niechętnie to zrobili. Siedziałam i czekałam co ma mi do powiedzenia w końcu nie wytrzymałam i powtórzyłam pytanie.

- Wiadomo już, co mi jest? - Zapytałam po raz kolejny
- Nie do końca, ale mam przypuszczenia co może to być. - odpowiedział
- To proszę mówić. – powiedziałam zdenerwowana
- Bello przypuszczam, że masz Guza mózgu, ale równie dobrze może to być krwiak, który powstał w wyniku uderzenia. - Odpowiedział patrząc mi w oczy.
- Siedziałam i patrzyłam się na ojca Edwarda jak na… nie wiem na kogo. To co powiedział jeszcze do mnie nie docierało.
- Wszystko w porządku? – spytał ze zmartwieniem w głosie.
- Tak. – tylko tyle zdołałam powiedzieć.

Kiedy minął szok. Spytałam się Carlisle’a jakie mogą być tego objawy.
- Tego mogą być różne objawy, ale najczęstsze są to: bóle głowy, zmęczenie, senność, utrata przytomności.
- Carlisle’a? - zapytałam
- Tak Bello? - spytał
- Możesz zadzwonić do Ema i Jaspera? - poprosiłam
- Mogę zaraz to zrobię. Zawołać któregoś z chłopaków?
- Nie. Mam jeszcze jedno pytanie ?
- Tak?
- Co będziecie robi z Krwiakiem?

Na razie poczekamy może sam się wchłonie, a jak nie to spróbujemy go wyciąć. Nie martw się na razie.

- Dziękuje. Teraz chciałabym zostać sama.

- Dobrze. Odpoczywaj później do ciebie przyjdę i zrobimy resztę badań aby się upewnić.

Carlisle:

Kiedy wchodziłem do pokoju Belli nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć. Stałem tak kilka minut i patrzyłem na Bellę.
Zdecydowałem, że na razie powiem tylko jej wyprosiłem z pokoju mego syna i chłopaka Belli.
Spytała mnie po chwili co jej jest, a ja nie wiedziałem jak ubrać to w słowa.

- Wiadomo Już, co mi jest?

- Nie do końca. – To była prawda, ale ja mam tylko przypuszczenia. Bello podejrzewam u ciebie guza mózgu bądź krwiaka, który powstał w skutek uderzenia.
Siedziała jakby była w szoku. Siedziała aż w końcu spytałem. –
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Spytała się mnie jakie są tego objawy?
- Tego mogą być różne objawy, ale najczęstsze są to: bóle głowy, zmęczenie, senność, utrata przytomności.
- Carlisle’a?
- Tak Bello?
- Możesz zadzwonić do Ema i Jaspera?
- Mogę zaraz to zrobię. Zawołać któregoś z chłopaków?
- Nie. Mam jeszcze jedno pytanie ?
- Tak?
- Co będziecie robi z Krwiakiem?
- Na razie poczekamy może sam się wchłonie, a jak nie to spróbujemy go wyciąć. Nie martw się na razie.
- Dziękuje. Teraz chciałabym zostać sama.
- Dobrze. Odpoczywaj później do ciebie przyjdę i zrobimy resztę badań aby się upewnić.

Więc zostawiłem ją samą w Sali. Kiedy wyszedłem podszedł do mnie Edward oraz Matt.
- Tato wiadomo co jest Belli.
- Powiedziałem, że tak, ale nic więcej nie mogę im powiedzieć.
- Dlaczego?
- Bo… Bella mnie o to prosiła. Jak będzie chciała to sama Wam o wszystkim powie.
- Można wejść teraz do niej? – spytał Matt.
- Nie. Chciała zostać sama i musi odpocząć, więc teraz wracajcie do domu.
- Dobrze. Do zobaczenia później Edwardzie.
- Na razie Tato.

Poszedłem do gabinetu aby zadzwonić do Jaspera. Przypuszczam, że nie poszli do szkoły tylko do Alice i Rose. Zadzwoniłem do domu.

- Hallo?

- Witaj Esme 
– Carlisle? - Spytała zdziwiona moim telefonem.
- Tak. Jest w pobliżu ciebie Jasper?
- Nie, ale zaraz go zawołam.

Esme:

- Jasper ! – Krzyknęłam.
- Tak? O co chodzi Esme?
- Carlisle chce z tobą porozmawiać. Chyba chodzi o Bellę. Podałam mu słuchawkę.

Carlisle:
  
- Jasper?
- Tak. Chodzi o Bellę?
- Tak. Możesz razem z Emmettem przyjechać do szpitala?
- Dobrze zaraz będziemy. Coś poważnego?
- Nie. Tylko jak przyjedziecie to przyjdźcie do mojego gabinetu.
- OK.

Jasper:

Wróciłem na górę aby wziąć kurtkę. Po drodze zapukałem do pokoju Rose.
 - Puk puk.
 - Tak? Przepraszam Rose, ale muszę zabrać Emma.
 - Dobrze, ale stało się coś? – spytała zmartwiona.
 - Tak. To nic strasznego. Em zbieraj się jedziemy do szpitala.
 - Ale po co ?
 - Carlisle chce nam co powiedzieć.
 - Możemy jechać z wami? – spytała mnie Alice.
 - Dobrze chodźmy ale szybko.

Wyruszyliśmy do szpitala. Po drodze trafiliśmy na wypadek samochodowy. Jeden samochód był podobny do Volvo, który miał Edward. Nie zwracaliśmy na to uwagi, bo spieszyliśmy się do szpitala. Gdy dojechaliśmy od razu udaliśmy się do gabinetu Carlisle’a. Dziewczyny możecie iść do Belli? My idziemy do Waszego taty.

- Dobrze, ale później powiecie nam co jest Belli.
- Porządku, ale tylko wtedy gdy ona wyrazi na to zgodę.

Weszliśmy do gabinetu.

- Cześć Carlisle. Możesz nam powiedzieć dokładnie o co chodzi?
- Tak. Podejrzewam u Belli guza mózgu albo krwiaka dokładnie będę wiedział po tych badaniach dzisiejszych.
- Jak to możliwe. Przecież był to zwykły upadek.
- Właśnie ten upadek spowodował tego guza lub krwiaka. 
- Carlisle czy Bella wyjdzie z tego ?
- Nie wiadomo, ale będzie do… przepraszam mam telefon.
- Hallo?
- Carlisle przyjdź na izbę przyjęć wiozą nam na razie dwójkę ludzi z dzisiejszego wypadku.  Jedna z tych osób jest twój syn Edward oraz jego znajomy.
- Co? Już idę! Czekajcie tam na mnie.
- Co się stało ?
- Tak. Edward i jego znajomy mieli wypadek muszę już iść.
- w takim razie my idziemy do Belli.

Bella:

Od momentu wyjścia Carlisle’a z sali minęło sporo czasu, ale ja na dal nie mogłam uwierzyć w to co on mi powiedział. Może minęły dwie lub trzy godziny gdy zjawiła się pielęgniarka aby zabrać mnie na badania o których mówił Carlisle. Po jakiś dwóch godzinach wróciłam z badań bardzo wykończona i marzyłam aby się położyć i odpocząć. Bardzo bolała mnie głowa wiec poprosiłam pielęgniarkę aby dała mi tabletkę przeciwbólową. Usnęłam śniło mi się straszny wypadek tylko nie wiem kto ucierpiał w tym wypadku. Zmieniła się sceneria znajdowałam się na polanie.

Kiedy się obudziłam nie byłam sama w sali. Były w niej Dziewczyny. Pytały mnie o zdrowie i jak się czuje. Poprosiłam je abyśmy zmieniły temat zgodziły się.  Gadałyśmy na różne tematy. Nawet nie wiem kiedy minął ten czas. Właśnie do nas dołączyli chłopaki, ale nie mieli za wesołych min.

- Alice, Rose możemy was na chwilę prosić ?
- Już idziemy.
- co się stało?
- Wasz brat…

 Pusty pokój a w nim ja samotna...
Po korytarzu snuje się krzyk
Tak wiele wspomnień już zapomnianych
a w sercu mym w ciąż jesteś ty.
Siedzę myśląc czy zjawisz się...
Tak chcę usłyszeć, że kochasz mnie...
Już teraz wiem ten!
Kolejny dzień kończy się złudzeniem...
Nie ma, nie było i nie będzie Cię!
To ja zawiniłam a teraz cierpię...


*******************************************************************
Zbliżamy się do końca tej historii. Dziękuję, że kilka osób chciało to czytać. Mam nadzieję, że podobała się Wam ta historia.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział IX



Tam, za zamkniętymi oczami
Jest naszej wyobraźni kraina.
W niej zapisujemy chwile,
Które świat dla nas zatrzymał. Zwykłe okruszki życia,
Wrażenia, przeżycia, tęsknoty,
Które nas kiedyś wzruszyły,
By nie zapomnieć o tym...
Czasami w tej krainie
Przepiękne wizje tworzymy.
Tam przebywamy z tymi,
O których tylko marzymy.
Edward:

Ujrzałem tam dziewczynę o orzechowych oczach była nią Bella. Odwróciłem się i widziałem jak uderza głową o wystający kamień. Stałem tam i przyglądałem się jak upada. Z jednej strony chciałem pobiec do niej i sprawdzić czy nic jej nie jest, ale została jeszcze sprawa z Mattim, który walczył teraz z Miśkiem. Nie zwrócili uwagi na to co się stało z Bellą dalej walczyli ze sobą. Postanowiłem więc dołączyć do Jazza, który był już koło Belli. Ruszyłem więc w ich stronę. Kiedy byłem już blisko usłyszałem jak Jazz mówi do niej.

- Bella nie zamykaj oczu patrz na mnie i mów – był bardzo przestraszony tym wszystkim. 

- Jazz bardzo boli mnie głowa i spać mi się chce – mówiła to z wielkim trudem.

- Wytrzymaj jeszcze trochę zaraz idziemy do domu tylko błagam nie zamykaj oczu. Staraj się utrzymać je otwarte, a wszystko będzie dobrze.

- Jazz co się dzieje? – Spytałem widzieć jego przerażoną i zmartwioną twarz.

- Nie wiem Edward.

- Cały czas majaczy z trudem łapie powietrze.

- Aha może połóż ją na swoich kolanach aby było jej choć trochę wygodnie. – odpowiedziałem.

- Masz rację. – powiedział Jazz z mała ulgą.

- Chodź tu położę ją na twoich kolanach będzie jej lepiej niż na moich. Ja w tym czasie spróbuje rozdzielić Miśka i Matta, którzy dalej walczą.
- OK. To idź. – odpowiedziałem mu. Poszedł

Siedziałem tak w ciszy aż usłyszałem jak Bella ciągle powtarza moje imię. Byłem bardzo zdziwiony, a za razem bardo szczęśliwy z tego powodu. W pewnym momencie zauważyłem, że straciła ona przytomność próbowałem ją do budzić, ale nie byłem w stanie. Czekałem z niepokojem na chłopaków których nie było widać. Nie wiem ile czasu minęło, ale chłopaki byli już blisko nas. Widziałem zmartwiona i smutną twarz Jazzpera ale również Emma.  Em od razu do mnie i Belli podbiegł aby zobaczyć co z nią.

- Bello jak się czujesz? – spytał z troską w głosie.

- Nie za dobrze. Strasznie boli mnie głowa i trudno mi jest łapać powietrze. – mówiła z wielkim trudem.

- Leż i staraj się nie ruszać, ale jak będziesz czuć się gorzej to od razu nam mów.

- W porządku. A co jest z Mattim i Emem? – spytała ze strachem w oczach.

- Nic im nie jest Em stoi obok ciebie, a Mat kawałek dalej.

- Aha.

Dobrze, że na razie nic złego Belli się nie stało tylko jest trochę poobijana. Postanowiliśmy wracać powoli do domu aby Bella się przebrać i umyć. Wziąłem ją na ręce i powiedziałem złap się nimi za moją szyję.

- Dobrze 

Po pół godzinie znaleźliśmy się w domu. Przed domem stały Alice i Rose, które nie wiadomo skąd wzięły się pod ich domem. Kiedy nas zobaczyły były przestraszone i smutne. Od razu rzuciły się na Miśka i Jazza zasypywały ich pytaniami a mi tylko pokiwały głową i pokazały aby zanieść Bellę do domu. Weszliśmy wszyscy do środka, a ja z Bellą na rękach od razu udałem się do jej pokoju i położyłem na łóżku. Kiedy miałem już wychodzić odzyskała ona na chwilę przytomność i patrzyła na mnie mętnym wzrokiem. Po chwili znowu je zamknęła i wyszedłem. Kiedy zszedłem na dół udałem się do salonu do reszty chłopaki byli w trakcie opowiadania dziewczyną co stało się w lesie. Zobaczyłem jak siedzą zszokowane tym co zdążyły już usłyszeć, a za razem chciały jeszcze więcej wiedzieć. Alice zwróciła się do mnie.

- Edward co się stało tobie i dlaczego tak zareagowałeś na to?

- Alice nic to tylko rozcięta warga i łuk. Pytasz mnie czemu tak zareagowałem to powiem Ci, że sam tego do końca nie wiem.

- Skinęła głową, ale widziałem, że ta odpowiedz ją nie zadowoliła i oczekiwała czegoś więcej.

- Ja sam nie wiedziałem co się ze mną wtedy działo. Czułem ukłucie w sercu kiedy widziałem jak Bella całuje się z Mattem. Odkąd jestem z Kate nie czułem nigdy czegoś podobnego. Jakbym nigdy jej nie kochał, a do Belli coś poczuł. Alice co ty o tym sądzisz?

- Edward nie wiem co o tym myśleć nigdy ciebie takim nie widziałam. Wyglądasz na naprawdę zakochanego. Bardzo mi to odpowiada może w końcu będziesz szczęśliwy jak nigdy dotąd. Przy Belli jest tak naprawdę radosny i szczęśliwy. Błyszczą Ci oczy gdy o niej mówisz wyglądasz na… zamyślonego i zakochanego. Kiedy jesteś z Kate udajesz szczęśliwego ale tak naprawdę nie jesteś. Widać jakbyś był z nią z przyzwyczajenia i przymusu.

- Dzięki Alice za szczerą prawdę. Ja właśnie tak czuje. Kate jest ze mną tylko dla sławy. Ona myśli, że mnie kocha ale tak naprawdę nie wie co to jest MIŁOŚĆ, a ja właśnie tego doświadczam. Alice mam do ciebie pytanie nie wiesz czy Bella może czuć do mnie ? Co sądzi o mnie ?

– Edward nie wiem co ona myśli o tobie. Nigdy o tym z nią nie rozmawiałam, bo nie było takiej potrzeby. Jak chcesz mogę zapytać jej o to. Sądzę, że powinieneś sam o tym z nią porozmawiać.
Bella:

Osobą w pokoju był chyba Edward. Nie byłam w stanie dokładnie zobaczyć, ponieważ obraz znów zaczął mi się rozmazywać przed oczami. Zauważył, że odzyskałam przytomność i zaczął mówić do mnie nie byłam w stanie zrozumieć co mówi, bo znowu czułam, że tracę kontakt z rzeczywistością. Znalazłam się na pięknej polanie u boku przystojnego mężczyzny. Leżeliśmy na trawie i patrzyliśmy na błękitne niebo, które o dziwo było bez jednej chmurki. Takie dni zdarzają się bardzo rzadko. Rozmawialiśmy o nas i o tym co było kiedyś.

- Edward pamiętasz jak się poznaliśmy?

- Pewnie, że pamiętam wydaje mi się jakby to było wczoraj, a nie jakieś czas temu. Wyznam Ci coś.

- Co takiego chcesz mi powiedzieć?

- To, że bardzo ciebie Kocham.

- Tylko tyle? – Miałam zawiedzioną minę.

- Nie. Jeszcze to, że sam nie wiem kiedy tak naprawdę w Tobie się zakochałem. Mogło to być od pierwszego wejrzenia. Na początku byłaś moją przyjaciółką i było mi z tym dobrze. Z czasem stawałaś mi się bliska i chciałem przebywać z Tobą cały czas. Od momentu kiedy przyjechał twój przyjaciel nie spodobało mi się to. Wiedziałem, że nie będziemy spotykać tak często tak wcześniej ale ja byłem w tedy w związku z Kate. Pewnie dalej byłbym z nią gdybyś nie odważyła się opowiedzieć jaka jest ona naprawdę. Właśnie wtedy zrozumiałem dlaczego ona jest ze mną ale nie byłem w stanie przyjąć tego do siebie.

- Edward nie musiałeś mi tego wszystkiego mówić ja rozumiem, że ją kochałeś, a nagle dowiadujesz się czegoś takiego. Wiem co wtedy czułeś może nie doświadczyłam tego sama, ale wiem jak zachowywał się Shene.

Poczułam, że ktoś trzyma mnie za ramię i nim potrząsa. Wróciłam do szarej rzeczywistości chociaż dalej wolałabym być na tej polanie. Odtworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju aby zobaczyć kto wywarzał mnie z moich marzeń tą osobą był Jazz, który pytał:

- Bello jak się czujesz ?

Dobrze. Tylko strasznie boli mnie głowa i co jakiś czas tracę przytomność.

- W takim razie zabieram ciebie do szpitala aby zbadał cię lekarz.

- Jazz daj spokój samo przejdzie.

- Nie ma mowy jedziemy i koniec.

- Dobrze, bo widzę, że nie przekonam ciebie.

- Grzeczna z ciebie dziewczynka. Dasz radę sama iść?

- Nie.

W taki o to sposób trafiłam do szpitala gdzie pracuje ojciec Edwarda. Miałam pewność, że opieka będzie bardzo dobra, Bo mną właśnie się zajął. Zostałam zabrana na szczegółowe badania, które mają wyjaśnić skąd biorą się te omdlenia. Badania były bardzo wyczerpujące i długie po nich zawieźli mnie do mojej tymczasowej sali gdzie miałam odpocząć nabrać sił. Nie wiem ile spałam ale gdy się obudziłam obok mnie siedział Jazz wraz ze wszystkimi. Nie miał on za wesołej miny.

- Jasper wiesz co mi dolega i skąd te moje omdlenia?
- Nie.

Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie do Sali wszedł lekarz.
- Panie doktorze wiadomo już co mi jest?

Zycie moje to smutna bajka
pełna łez i cierpień.
Chciałabym zasnąć i się nie obudzić.
Wtedy było by mi lżej.
Dzieciństwo moje, to nie jest fikcja,
lecz prawdziwe zdarzenie,
normalny dom to dla mnie odległe marzenie
może kogoś ruszy ta historia
może ktoś uroni łzę
mam nadzieje, że świat dowie o mnie się...
 
^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^^.^


 Dziękuje za to, że jeszcze ktoś chce to czytać :) Zapraszam na kolejny