Kiedy
obudziłam się w małym, ale za to przytulnym pokoju, zupełnie nie pamiętałam, w
jaki sposób się tam znalazłam. Właściwie jedyne, co potrafiłam sobie przypomnieć,
to Anioł, którego spotkaliśmy niedaleko kawiarni. Wyglądał jakby zszedł prosto
z nieba. Od momentu, kiedy otworzyłam oczy minęło jakieś pięć minut, a ja
więcej nie byłam w stanie sobie przypomnieć. Podejrzewam jednak, że z nadmiaru
emocji po prostu straciłam przytomność. Po chwili moje przemyślenia zostały
przerwane przez dźwięk otwierania drzwi mojego pokoju. Okazało się, że to
Jasper postanowił mnie odwiedzić.
-
Cześć Bello. Jak się czujesz?
-
Siemka Jazz, wszystko w porządku - odpowiedziałam spokojnie, po chwili ciszy postanowiłam zapytać - Co się stało i jak się tu znalazłam?
-
To dobrze - uznał z ulgą, a widząc mój oczekujący wzrok dodał - Zaraz ci powiem,
tylko najpierw coś zjedz.
-
Dobrze - westchnęłam zgadzając się na jego warunek.
Śniadanie
zjadłam w ciszy, przyglądając się ukradkiem zaciekawionej twarzy brata. Gdy udało
mi się pochłonąć całą zawartość talerza, Jasper zaczął opowiadać:
-
Wracając do twego pytania. Jak byliśmy pod kawiarnią, to ujrzałaś mojego
przyjaciela i nagle zemdlałaś mówiąc, że to niemożliwe. Bello, teraz ja zadam
ci pytanie. Dlaczego tak powiedziałaś?
-
Powiem - obiecuję. Tym razem jednak ja mam swój warunek - tylko zawołaj Emma,
bo to również jego dotyczy.
Jasper
wyszedł z mojego pokoju, by już po kilku minutach pojawić się w nim z Emmettem.
Mój drugi braciszek nie wyglądał na zadowolonego z czynności, którą mu
przerwaliśmy. Jego brwi były zmarszczone, wiedziałam już, że jest na nas zły.
-
Co jest takie ważne, że przerywacie mi oglądanie meczu? - zapytał podenerwowany
chłopak.
-
Siadaj i słuchaj - rozkazał mu Jasper - Bella chcę nam wyjaśnić swoje
wczorajsze zachowanie.
-
Słucham - westchnąwszy usiadł obok mnie na łóżku - Co się stało?
Ułożyłam
się wygodnie na łóżku, przyglądając się skonsternowanym twarzom moich towarzyszy
i zaczęłam opowiadać:
-
Pamiętacie, gdy dołączyliście do mojej poprzedniej paczki opowiadałam wam moje
sny. Wiele z nich bardziej przypominało przepowiednie, niż zwykłe nocne
marzenie. Czułam się tak, jakbym dzięki nim wiedziała, co przydarzy mi się w
przyszłości, ale… - zaczęłam czuć się niepewnie - słyszeliście dalsze sny, a
teraz chcę wam wszystko od początku opowiedzieć. Westchnąwszy cicho
kontynuowałam opowieść.
-
Zaczęły się one pewnego dnia, gdy siedziałam od tak, w swoim pokoju i
zastanawiałam jaka będzie moja przyszłość. Po jakimś czasie zrobiłam się
strasznie senna, nie wiedziałam jaka jest tego przyczyna. - Przymknęłam oczy,
by lepiej przypomnieć sobie co się właściwie działo i już po chwili mogłam
opowiadać dalej. - Kiedy się obudziłam wszystko było w porządku, nie
przyłożyłam wówczas wagi do dziwnego snu, który miałam. - Wzruszywszy ramionami
uśmiecham się szeroko do moich braci. - Dopiero, gdy do mojej szkoły przybyli
dwaj chłopcy, którzy od początku, w dziwny sposób stali się dla mnie bliscy. -
Ich zdziwione miny wywołały u mnie lekki chichot, więc dodałam - oczywiście
chodzi o was. Jak sami zdążyliście się chyba przekonać, w moim przypadku
szybkie zaprzyjaźnienie się z kimś, czy chociażby przywiązanie do jakiejś osoby
nie jest normalne - tym razem wszyscy zachichotaliśmy. - Z wami było jednak
inaczej. Szybko załapaliśmy kontakt i od tamtego momentu się z wami przyjaźnię.
Biorąc pod uwagę to, że ciężko rozmawia mi się z obcymi osobami, kontakt z wami
był dziwny i tak jakby niedorzeczny. Szczerze mówiąc na początku ja sama w to
nie mogłam uwierzyć, że coś takiego ma miejsce. - westchnąwszy postanowiłam
przejść do rzeczy. - Kiedyś opowiadałam wam o chłopaku z moich snów - zauważam,
że spoglądają na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby nie rozumieli o czym mówię.
- No wiecie - zaczęłam się lekko jąkać ze zdenerwowania - tym, który miał się
stać moim ukochanym - postanawiam przyspieszyć opowiadanie . - On… - zająknęłam
się ponownie - Edward jest do niego łudząco podobny - zerknęłam na ich twarze,
ale wciąż wyglądały tak, jakby nie do końca rozumieli o czym mówię. - Wasz
przyjaciel wygląda w zasadzie dokładnie tak, jak mój ukochany ze snów.
Spuściłam
wzrok i wbiłam go we własne paznokcie, gdyż czułam rumieniec wykwitający na
mojej twarzy. Nie lubiłam reakcji mojego organizmu na wstyd, tym razem
strasznie wstydziłam się tego, że zemdlałam na widok ich przyjaciela. Przecież
moje sny nie muszą być wcale prorocze. Po chwili jednak podniosłam wzrok i
zerknęłam na twarze braci. Chłopcy siedzieli jak zamurowani, zapewne wciąż nie
mogli uwierzyć w to, co im powiedziałam. Ja sama nie do końca potrafiłam
uwierzyć w to, co mi się śniło. Chociaż nie znałam go
jeszcze, to czułam, że będziemy przyjaciółmi. Może kimś więcej?
Gdy
w końcu pierwszy szok minął, chłopcy zaczęli zadawać miliony pytań, wiele
dotyczyło innych snów, ale powiedziałam im, że jak na jeden dzień starczy i
opowiem im resztę innym razem. Zgodzili się choć zrobili to niechętnie.
Zdradziłabym im, o czym może być kolejny z moich snów. Byli bardzo ciekawi, jak
to wszystko wyglądało z mojej perspektywy. Ja jednak musiałam nieco odpocząć od
wspomnień na temat snów, więc postanawiam zejść do kuchni i zrobić
obiad.Podczas przygotowywania produktów potrzebnych do przyrządzenia potrawy,
ktoś zadzwonił do naszych drzwi. Krzyknęłam więc do chłopców, by otworzyli,
jednak oni nie mieli nawet zamiaru się ruszać. Machnęłam więc ręką w geście
rezygnacji i poszłam w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłam, moim oczom ukazał się
mój Anioł, który powitał mnie słowami :
-
Cześć, są może Em i Jazz ?
-
Witaj - odpowiadam spoglądając na niego zaciekawiona.
Bezapelacyjnie stwierdziłam, że był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn,
jakich w całym swoim życiu widziałam
-
Chłopaki ktoś do was - powiedziałam na tyle głośno, by bracia mogli mnie
usłyszeć.
Przepuściłam
go w drzwiach, wskazując mu ruchem ręki, by wszedł do środka, po czym poszłam za
nim dalej, przyglądając się jego sylwetce. Był naprawdę przystojny, niczym
młody Bóg. Tym razem upewniłam się, iż Edward, przyjaciel chłopców jest tym
samym przystojniakiem, który nachodzi mnie w snach.
-
Nie przedstawiłem się, jestem Edward Cullen. Miło Mi - powiedział, gdy
stanęliśmy na chwilę w przejściu do salonu.
-
Izabella Swan[1]
- przedstawiłam się, utrzymując nieśmiały uśmiech na twarzy. - Mnie również
jest miło cię poznać, ale proszę mów mi Bella - chłopak patrzył na mnie
marszcząc brwi, więc dodałam - Nie przepadam za swoim pełnym imieniem - uśmiechnęłam
się do niego szeroko mówiąc - czuj się jak u siebie.
-
Widzę, że już zdążyłeś poznać naszą siostrę. - Zaśmiał się Emmett, gdy
podchodziliśmy do kanapy, na której siedział z Jasperem.
-
Siostrę? - Spytał Edward marszcząc brwi.
- Tak.
-
Nie sądziłem, że macie siostrę, bo nigdy jej tu nie widziałem. - Gdy mówił
jego brwi marszczyły się jeszcze bardziej.
Postanowiłam odejść, by nie przeszkadzać im w rozmowie. Zapewne mieli
sobie dużo do powiedzenia, a jak wiadomo - niektórych tematów nie porusza się
przy siostrze. Nawet jeżeli tą siostrę zna się stosunkowo od niedawna.
-
To ja was może zostawię - wtrąciłam nieśmiało - muszę jeszcze się rozpakować. -
Wiem, że to słaba wymówka, jednak nic innego nie przychodziło mi do głowy.
-
No dobrze - odpowiedział Emmett, po czym dodał: - Naprawdę nie chcesz zostać z
nami?
-
Nie Emm - zaprzeczyłam - wiem, że chcecie pogadać ze sobą, a ja nie mam zamiaru
przeszkadzać. - Uśmiecham się do nich szeroko ewakuując się z salonu.
Zostawiłam
ich samych zaszywając się na górze, w swoim pokoju. Naprawdę miałam zamiar
rozpakować swoje rzeczy. Kiedy wyjeżdżałam z Phoenix, zastanawiałam jak to
będzie mieszkać z braćmi i ojcem. Miałam tutaj dokończyć rok szkolny, moje
oceny będą przesłane od razu, gdy tylko zamelduję się sekretariacie. Wierzyłam,
że znajdę tu szczęście, a co z tym idzie miłość. Siedziałam więc i myślałam. Postanowiłam
porozmawiać z chłopakami o szkole i ludziach jacy się w niej uczą, nie
zapominając też spytać o ich przyjaciół. Na razie jednak uznałam, że czas zejść
na dół do kuchni, by się czegoś napić. Schodząc usłyszałam strzępki rozmowy
chłopaków.
-
Dlaczego nie powiedzieliście, gdzie jedziecie i po co ?
-
Nie mówiliśmy, bo nie wiedzieliśmy jak to wszystko się potoczy. Postanowiliśmy
na razie zostawić to w tajemnicy. Ty wiesz jako pierwszy i mamy prośbę nic
nikomu nie mów. - prosił przyjaciela Jasper.
-
Jasne nie ma sprawy - zapewnił Edward. - Możecie na mnie liczyć wy i Bella.
-
Ej Edd, co sądzisz o Bells? - Zapytał nagle rozbawionym głosem Emmett.
Nastąpiła
chwila niezręcznej ciszy, więc zastanawiałam się, czy nie powinnam przestać
podsłuchiwać i wyrwać Edwarda z opresji. Zapewne nie łatwo jest mówić Edwardowi
o mnie, w końcu prawie mnie nie znał.
-
Myślę, że jest piękna - powiedział poważnie miedzianowłosy, po czym cicho
westchnął. Od razu wyłapałam w jego głosie zmieszanie.
Skończywszy
mój temat wyglądali na dość rozbawionych, mogłam obserwować przez chwilę ich
twarze, gdy schodziłam po schodach z zamiarem udania się do kuchni. Postanowiłam
dokończyć przerwaną wcześniej czynność, czyli przygotowywanie obiadu. Chociaż
nie wiedziałam właściwie co chłopcy lubią jeść, pragnęłam ich uszczęśliwić. Jak
powszechnie wiadomo - przez żołądek do serca. Postanowiłam zrobić spaghetti. Sprawdziłam
więc, czy są wszystkie produkty, ale nie było makaronu, zatem czekała mnie
przechadzka do pobliskiego sklepu. Powiadomiłam głośno braci, że wychodzę.
Gdy
tak szłam rozglądając się po okolicy, zastanawiałam się, czy jest jakieś
ciekawe miejsce do zwiedzania w tym mieście. Kiedy w końcu dotarłam do sklepu i
weszłam do jego wnętrza, byłam zdziwiona, iż chłopak stojący za ladą zna moje
imię.
-
Cześć Bella - przywitał się ze mną - jestem Michael Newton. – Próbował chyba
flirtu, gdyż jego niebieskie oczy wpatrzone były w moje, w lekko natarczywy
sposób. Starałam się jednak nie zwracać na niego uwagi.
-
Cześć, yyy… Mike - powiedziałam niepewnie.
-
W czym mogę ci pomóc? - zapytał po chwili milczenia chłopak.
-
Potrzebuje makaron i kawałek sera - rzuciłam bez ogródek.
-
Proszę - wyszeptał podając mi produkty. - Coś jeszcze?
-
Nie dziękuję…. - wymamrotałam spokojnie, wyciągając z torebki portmonetkę.
Jednak po minucie uświadomiłam sobie, że przydałoby się coś jeszcze, więc dodałam
- albo poproszę jeszcze sok pomarańczowy.
-
To wszystko? - zapytał.
-
Tak. Ile płacę?
-
25.00 dolarów - odpowiedział.
-
Proszę - podałam mu pieniądze.
-
Dziękuję, miłego dnia - uśmiechnął się do żegnając.
-
Dzięki i wzajemnie, do widzenia - postanowiłam nie kontynuować tego oficjalnego
tonu, gdyż najwyraźniej chłopak był w moim wieku.
-
Do widzenia –rzucił jeszcze, gdy wychodziłam ze sklepu.
Droga
do domu jakoś dziwnie mi się dłużyła. Z jednej strony pragnęłam jeszcze raz zobaczyć
Edwarda, a drugiej wolałam, by już go tam nie było. Nie wiem, czy będę
potrafiła spojrzeć mu w oczy, bez zdradliwego rumieńca na twarzy po tym, co
usłyszałam. Kiedy otwierałam drzwi do domu, udało mi się zauważyć, że chłopcy
jeszcze rozmawiają.
-
Wróciłam - starałam się mówić zwyczajnym tonem.
-
To dobrze. A co będzie na obiad? - zapytał jeden z moich braci.
-
Zrobię spaghetti - odpowiedziałam rozbawiona.
-
Jak miło - ucieszył się Emmett, a ja mogłam przysiąc, że podskoczył delikatnie
ze szczęścia na kanapie.
Zabrałam
się do pracy. Wyłożyłam zakupy i rozpoczęłam przygotowania do obiadu. Podczas
szykowania go, nagle poczułam czyjś wzrok na swoim ciele. Odwróciłam się, by
dostrzec Edwarda, który wpatrywał się we mnie z nieskrywaną ciekawością.
-
Coś się stało? - zapytałam niepewna.
-
Nic - roześmiał się - dlaczego pytasz? - Po chwili jednak zaczął się tłumaczyć.
- Chciałem tylko szklankę wody, jednak byłaś zajęta, więc postanowiłem poczekać
na dobry moment, by o nią poprosić - zachichotał.
-
Aha - westchnęłam - zaraz ci ją podam. - Podeszłam do lodówki, po drodze chwyciłam
czystą szklankę z półki. - Proszę – powiedziałam podając mu napój.
-
Dziękuję - odpowiedział z uśmiechem.
Zauważyłam
jednak, że chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru odejść, gdyż wciąż stał w tym
samym miejscu, dalej przyglądając mi się z zaciekawieniem. Po chwili, z
westchnieniem wróciłam do przerwanej czynności, a on przyglądał mi się, gdy przygotowywałam
obiad.
-
Masz może ochotę zjeść z nami? - zapytałam po kilku minutach, gdy obiad był już
ugotowany i miałam zamiar nakryć do stołu.
-
Pewnie - chłopak uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością, a ja zaczęłam
zastanawiać się jaki on jest naprawdę.
Zdziwiło
mnie to, iż w jego obecności nie jestem tą biedną, skrępowaną Bellą, a
dziewczyną potrafiącą przeprowadzić spokojną rozmowę. Nie jąkam się i nie
zacinam, jak dawniej, gdy przychodziło mi rozmawiać z obcymi. Co sprawia, że w
jego obecności czuję się tak swobodnie? W moich snach był wprawdzie cudowny,
opiekuńczy i uroczy, ale czy taki jest naprawdę?
[1]
Bella po przeprowadzce do ojca zmieniła nazwisko z nazwiska ojczyma Dwyer, na
nazwisko biologicznego ojca – Swan.
Po długiej prawie zapraszam na bloga :) jeśli ktoś będzie jeszcze go czytać będzie mi miło.
szybko rozkręca się ten romans. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń